sobota, 6 marca 2021

Co boli?

 Jest środek nocy, już niedziela. Po północy wróciłyśmy od Piotrka i Edy. Jak zwykle on i Ola się upili. Wysłałam zus i vat. A teraz wzięłam się za czytanie. W opowiadaniu Joanny Jax w zbiorze "Taniec pszczół" bohater mówi, że rany na ciele się goją, a te na duszy pozostają i nie raz bolą całe życie. Mam dwie rany. Jedna to żal do mamy, że jest taka niesprawiedliwa pomiędzy mną a Olą, że nie zabiega o mnie tak, jak o nią. A druga blizna to żal do samej siebie, że zdecydowałam się na seks z Robertem chociaż go nie kochałam. Wykakulowałam to sobie. Liczyłam, że będzie dobrze. I było. Ale odebrało mi całą chęć do seksu. Seks bez miłości jest bez sensu i rani. Może dlatego nie zabiegam o związek i seks, bo mam złe skojarzenia? Chciałoby się usiąść w gronie kobiet na terapii i opowiedzieć. Ale wiem, że to niemożliwe. Gdybym znów napisała o sobie książkę, to miałaby tytuł: ta, która się zraniła albo ta, która się zawiodła. 

Od czasu akcji mieszkania, rzadko lub wcale nie myślę o utracie mamy. Moje lęki w tym temacie zasłaniają moje prawdziwe lęki o samotność, biedę i nadmiar obowiązków. Wierzę jednak, że Bóg zamyka jedne drzwi, a otwiera drugie. I że będę miała czas by oswoić nowe w życiu. Zmiany przychodzą nieproszone, ale też życie trwa i ma się czas na ich akceptację i opanowanie do perfekcji. Bo wtedy jest prościej. 

Boję się jeszcze tego, że poświęcając tyle energii i uwagi pracy, nie zauważę życia. Że minie te moje 20 kilka lat do emerytury, a ja nie skorzystam z życia. Boję się, że to życie minie, a ja obudzę się nagle i powiem: to już?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz