Jest sobota, mama wróciła z Trzebini. Podjechała, gdy szłyśmy na plac. Poszła z nami. Wróciłyśmy, zrobiła grzanki i doprawiła moją zupę. Zjadłyśmy. Umyłam. Przygotowałam kalafiora i ziemniaki do ugotowania do obiadu. Będzie z jajkiem. Boję się Oli zarządzania, z ulgą powitam chwilę, gdy pójdzie do pracy. Ale nie o tym chciałam. Przeczytałam wywiad z Reginą Brett odnośnie jej najnowszej książki "Mama i ja. Trudna miłość". Na szczęście tej książki nie ma na Legimi. Nie chcę myśleć źle o mamie. Nie chcę się nakręcać żalem Reginy Brett. Mama to mama, a ja to ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz