Dzisiaj moja przyjaciółka straciła dwutygodniową ciążę z in vitro. To była ostatnia, czwarta próba, szósty zarodek. Wszystkie nieudane. Było mi ją trudno pocieszyć, bo Monika nie wierzy w Boga. Ale chyba mi się udało. Napisałam jej to, w co sama wierzę i myślę. 1. Nie stawiać siebie, swoich marzeń i celów na pierwszym miejscu, to nie my daliśmy sobie życie, nie my o nim decydujemy i nie my je rozliczymy. Trzeba przenieść środek ważności z własnego ja na np. Boga. Dzieje się tak dlatego, że dając na życie wyznaczono nam zadanie do zrealizowania. Jeśli przestaniemy się koncentrować na sobie, to odkryjemy ten cel. Spokojnie, to przychodzi po latach. 2. W języku angielskim są dwa słowa na bezdzietność childfree i childless. Jedno ma skojarzenia pozytywne: wolności i niezależności. Drugie ma konotacje negatywne: straty. W silnych momentach myślę o sobie, że jestem wolna od tych doświadczeń, w chwilach słabych, że jestem stratna te doświadczenia. Bo dziecko to doświadczenie. To nie jest zadanie do wykonania, jednostkowe, czasowe. To może być element życia. Dziecko to nie jest środek do realizacji samego siebie, to nie jest dowód miłości między kobietą i mężczyzną, to nie jest zadanie do wykonania i zaliczenia i odfajkowania, to misja bycia z drugim człowiekiem. Jeśli nie umiemy panować nad sobą, nie doceniamy się, nie kochamy siebie samego za to jakim jesteśmy to nie wolno nam być z drugim człowiekiem. Z dorosłym, a co dopiero małym. To niemoralne i niepoprawne, by tworzyć się na kimś, by drugiego człowieka używać dla swoich celów. 3. Gdy jesteśmy w sytuacji patowej trzeba usiąść i pomyśleć, zrobić bilans. Człowiek ma prawo zmienić układ wartości w zależności od sytuacji, doświadczeń życia.To naturalne i normalne. To nasz instynkt przetrwania nas do tego zmusza. Walczymy oto co nam niezbędne. 4. Człowiek potrzebuje drugiego człowieka. Zanim powoła się do życia kolejne życie trzeba zadbać o te życia, które już są: o siebie i bliskich. To logiczne. Należy też pamiętać, że jesteśmy odpowiedzialni za tych, których oswoiliśmy (jak powiedział Lis w "Małym księciu").
Jutro idę na rozmowę w sprawie pracy w Poczcie Polskiej. Euforia minęła. Umowa zastępstwa to jak umowa tymczasowa. Przyszedł też żal za Solidem. Myślę, że zostanę w Solidzie. Żeby nie było, że zamienił stryjek siekierkę na kijek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz