czwartek, 27 września 2018

Urojenia i lęki

Dwa dni temu przeczytałam "Nie ma jak u mamy". To ponad 200 stron rozważań egzystencjalnych Milaczka i jej sąsiadek. Po raz kolejny zawiodłam się na Witkiewicz.
Teraz czytam "Śnieżynki" i "Zostań, ile chcesz".
Dzisiaj w pracy wydrukowałam 20 razy swoje CV. Po czym wyrzuciłam je do kosza, bo zrobiło mi się żal, że nie będę wiedziała, co w Solidzie. Chciałam zmienić pracę, bo mam dość pracy w 3 funkcjach. I tego, że zmarnuję czas na Solid, a gdy wejdą 12-tki będę za stara na zmianę pracy albo i nawet zawodu. Boję się takiej organizacji pracy, bo mam świadomość, że jestem potrzebna też w domu. A w przyszłości będę potrzebna jeszcze bardziej. Tyle tylko, że lubię swoją pracę. Ale boję się przyszłości. W taki właśnie sposób moje lęki i urojenia odbierają mi trzeźwość oceny sytuacji. Gdy już z moich urojeń wyeliminowałam problem opieki nad mamą, został problem psów i gotowania. I o ile gotowanie to będzie też Oli kłopot, tak psy są niczemu winne. Mam dość urojeń i lęków. Za tydzień idę do psychiatry i może moja lekarka potraktuje moje słowa na poważnie.

wtorek, 25 września 2018

Konkret

Mam dzisiaj mocne przeczucie, że nim dostanę pieniądze z polisy emerytalnej, to mamy zabraknie. A to oznacza, że w wieku 53 lat zmieni się także moja sytuacja zawodowa. I to by się zgadzało, z tym co czuję. Że I wigilię spędzimy same w domu, i będzie bardzo ciężko finansowo, II znów same, ale po wizycie brata, wszystko ugotuję Ola będzie miała jechać, ale nie pojedzie, a później będzie Wielkanoc i zaprosimy następne pokolenie do zamieszkania z nami.

poniedziałek, 24 września 2018

Dzień za dniem

Nie poszłam do lekarza, bo i po co, skoro i tak nie mam kasy na leki i nie mogę wziąść zwolnienia. Rozmowa z Jadźką ze skarbca uświadomiła mi, że mama wobec mnie zachowuje się tak samo, jak babcia wobec niej. Tzn faworyzuje jedno z dzieci. Dobrze, że na nas to się skończy.
Zawsze śnił mi się mój pokój sprzed 10 lat, przed remontem. Dzisiaj we śnie byłam bez pracy i bez matury. W zupełnie innej rzeczywistości, bezradna. Chciałabym żyć z dala od dziewczyn, taty i psów. To nie jest złe życie, ale ono jest mi narzucone. Niech więc mija to życie z każdym dniem, nie ma o co walczyć ani się szarpać z samym sobą. Nie ma co się zastanawiać czy buntować się na życie z Edą, bo to nic nie zmieni. Nie mam prawa głosu w tej rodzinie, a innej mieć nie będę. Zawsze jeszcze mogę usiąść i w ciszy popatrzeć na otoczenie i zobaczyć prawdziwie. Bo czyny a nie słowa.

niedziela, 23 września 2018

Po sobotniej nocce

Dzisiaj pierwszy dzień jesieni. Jest zimno. Dzisiaj rano po nocce przygotowałam wszystko do obiadu, Ola wstawiła i podały, gdy mama miała przerwę. Rano też zadzwoniłam do Piotrka, by mu powiedzieć, że mama bez zaproszenia nie przyjedzie na 18 lat Kamila, a mamy dla niego 1000 zł (w 2-óch 500-tkach). Piotrek zadzwonił do mamy, bo zafundował Edzie SPA. Mama będzie przez ten czas w Trzebini.
W pewnym momencie poczułam lęk o życie bez Oli. Zażyłam leki, ale filmik jednej z blogerek uświadomił mi, że gdy odchodzi człowiek, który był całym światem, to trzeba otworzyć się na drugiego człowieka. I takimi będą dla mnie właśnie Piotrek i Eda. Muszę się nastawiać pozytywnie.
Przedatowały mi się "Śnieżynki". W "Nie ma jak u mamy" 100 pierwszych stron bez akcji. Przeczytałam "Szczęście za horyzontem" K.Mirek. Wyśmienita!

środa, 19 września 2018

Karaiby i to jak każdy chce żyć

Dzisiaj po raz pierwszy w życiu użyłam kropli do oczu z powodu ich zmęczenia i szczypania. Praca w sztucznym świetle, praca w nocy i czytanie po nocach+ komórka dają niestety negatywne efekty.
Mam 13 książek papierowych do przeczytania i ok 7 na legimi. Nie idzie mi to czytanie.
Dzisiaj mama powiedziała, że gdy wygramy w totolotka to przeniesiemy się na stałe na Karaiby. Gdy zapytałam czy jest tam sortownia zapytała na co mi to? Na Karaiby to nie, ale bliżej natury to chętnie.
Mama chyba coś chce wymusić na tacie, bo głośno mówi o remoncie i chce namiary na gościa, który remontuje dom Monice. Pożyjemy zobaczymy, ale myślę, że to nie dojdzie do skutku.
Jutro dziewczyny jadą kupić na raty komodę do Oli. Ja tu się zastamawiam nad opłacalnością leczenia zęba pod mikroskopem, a one kupują mebel za 1000 zł, bo Ola nie ma gdzie trzymać ciuchów. To może niech wyrzuci zbędne!
Jadę na nockę w skarbcu, dziewczyny na basenie. Ola, bo chce schudnąć, a mama próbuje I raz po operacji. Dzisiaj mama zamówiła Qeuro, preparat na długowieczność. Powiedziała też, że życie bez sprawności ruchowej nie ma sensu. I wiem, że jej poglądy nie zmienią się nawet w strachu przed śmiercią. Ona sama zrezygnuje z woli życia. I ja też. Bo każdy chce żyć po swojemu.

niedziela, 16 września 2018

Modlitwa

Mam takie przeczucie, że gdy będę przechodzić na emeryturę, Ola wróci do domu z Trzebinii, by się ze mną pożegnać i by umrzeć u siebie. Boję się tego, że moi bliscy będą odchodzić. To tak jak u Szymborskiej, "odejść, tego nie robi się kotu", a co dopiero siostrze.
Wcale nie cieszę się na myśl o utracie bliskich. Tak dobrze jest nie musieć myśleć o wszystkim, bo są rodzice, którzy będą się tym martwić.
Wiem też, że nadejdzie taki moment, gdy Ola zadzwoni do mnie by powiedzieć, że myślała czy damy sobie radę same bez mamy. Powiem jej, że jasne, że tak. A sama wtedy pomyślę, jak długo jeszcze?
Boże spraw bym się myliła! By mama przeżyła tatę, bym nie musiała martwić się o swój byt i oto żeby Ola żyła dłużej niż ja.
Mam niż czytelniczy. Żadna książka mi nie podchodzi.

sobota, 15 września 2018

Bezpłatna wersja psychologa

1. To był bardzo aktywny tydzień. 6 ranków w skarbcu, a popołudniami spacery z Olą i psami i załatwienia w pobliżu domu.
2. Jeszcze 2 dni temu chciałam się zbuntować i nie chodzić do skarbca czy kierownikować. Ale ta zmienność daje mi lekkość i urozmaicenie.
3. Boli mnie ząb.
4. Mam dwie 500-tki dla Kamila na 18-tkę. Zbierałam 2 miesiące.
5. Zamówiłam część prezentów świątecznych.
6. Michalak zamieściła projekt okładki książki bożonarodzeniowej, ale wydawca jej odmówił. Poluję na następne świąteczne zapowiedzi.
7. Mam niż czytelniczy, kilka zaczętych książek na legimi i na papierze i nie posuwam się do przodu.
8. W "Ławeczce pod bzem" bohater zarzeka się, że chodzi do psychoanalityka by nabrać odwagi na przyszłość, a nie by analizować przeszłość czy szukać minusów w teraźniejszości. Nie stać mnie na pomoc psychologa, więc piszę tego bloga

niedziela, 9 września 2018

Nie chcę by moja powieść się ukazała. Nie chcę pisać książek. Może kiedyś na emeryturze, ale teraz to nie.

Ja autorka

Odnalazłam sposób by swoje odczucia co do mamy wlać do książki. By ją odreagować jak złamane serce, gdy odeszłam od Roberta. Ale nie wiem czy mi się to uda, bo jakoś mam blokera na pisanie. Czasem myślę, że dopiero się odblokuje i zyskam motywację, jeśli uda mi się wydać "Asa". Nie chcę pisać do szuflady. Chciałabym pisać ładne książki. Takie jak Witkiewicz. "As" mi się nie podoba.

sobota, 8 września 2018

Wspomnienie o prostym świecie

Gdy pracowałam w kantorze byłam nieszczęśliwa z braku partnera. Dzisiaj wiem, że czasami tak w życiu się układa, że przechodzimy przez to życie w pojedynkę. Nie szarpię się już sama ze sobą o mężczyznę. Wybaczyłam to sobie. Mam takie wspomnienie: poniedziałek Wielkanocny, odjeżdżam od babci pociągiem, bo muszę jechać rano na 9 do kantoru. Jest mi smutno, bo to święta. Ale gdy już jestem na Rynku i idę na Floriańską kupuję sobie tulipana. Idę z nim radośnie bo to symbol świąt, wiosny i coś co przypomina mi mamę. I zniknął smutek, była za to duma, że jestem dzielna, że wytrzymuję w pracy i nie kwaszę w święta. Lubiłam kantor na Floriańskiej. To był taki prosty świat. Ten w Solidzie robi się skomplikowany. Układy tych ludzi i z tymi ludźmi zaczynają mi przeszkadzać.

Dla kogo honor?

Dzisiaj u babci pisałam swoje myśli. Narzekałam. Od babci pojechałyśmy do Piotrka i Edy. I przeszło mi czarne myślenie. Teraz jestem w domu, w swoim łóżku i wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Zbliża się noc, to moja pora, czuję się wolna. Nie pojechałabym do babci, gdybyśmy nie jechały do Edy. Chciałam się z nią zobaczyć. Powiedziałam to mamie. Jak i to, że nie mam ochoty patrzeć na babci bezradność ze starości. Moja wyrozumiałość wobec babci wynika z taktu, dobrego wychowania, a nie z uczuć do niej.
Z moich przemyśleń chciałabym tylko przywołać takie myśli:
1. Czy Bóg o mnie zapomniał? Czy nie mam prawa poczuć się szczęśliwa?
2. Czy naprawdę do tego aby być wolną i szczęśliwą musi umrzeć moja mama? I co mi po tej wolności?
3. Chciałabym mieć wsparcie mojego mężczyzny i własne mieszkanie bez mamy, Oli, taty i psów.
4. Żałuję, że tak wcześnie się rozchorowałam, bo to zmieniło moje życie i punkt spojrzenia na nie.
5. Jestem niewolnikiem kredytów na potrzeby moich bliskich. Jestem łatwowierna. Ciężko mi z tym jak ułożyłam sobie życie, jak poddałam się losowi i mamie.
Niby jeśli czegoś bardzo pragniemy, to zrobimy wszystko by to osiągnąć. Nie będę walczyć z wiatrkami. Przeczytam kolejną książkę by zapomnieć albo zasnę by nie czuć bólu życia. By nie być. Wstanę, będą obowiązki dnia, domu i pracy i znów zapomnę o tej goryczy, którą sobie w życiu zafundowałam.
Teraz tak myślę, że nie powinnam się bać przyszłości. Bo będę w Czarnej D., w sosie nieszczęścia, który dobrze znam. Tylko że w przyszłości będzie więcej obowiązków i zadań do udźwignięcia. Może nie być chwili na załamywanie się. A może gdy poczuję dumę z własnych decyzji i osiągnięć będę mniej skwaszona? I tylko zmarnowane życie na czekanie. I to że to upragnione życie na mój sposób będzie takie krótkie. Ale nawet dla tych 3 czy 5 czy 10 lat warto żyć teraz pod rządami mamy, a potem być może Edy. Tak jak w "Gladiatorze" całe życie by odczuć chwilę szczęścia. Honor dla tych, którzy walczyli. Walczę pisząc tego bloga.

czwartek, 6 września 2018

Jak było w raju?

Przeczytałam "Pensjonat Leśna Ostoja". I jestem zachwycona tą książką. Powszechny motyw, ale w zmodyfikowanej wersji. Pochłonęłam tę książkę. I to, że tu cały czas coś się dzieje. Może faktycznie książka uboga w emocje, ale przecież "nawet w raju było do dupy, jak nie brak ubrań, to jeszcze wąż!"

środa, 5 września 2018

Zaczytany tydzień

Przeczytałam "Lato utkane z marzeń". Ta część to już tylko zwykła opowieść, a nie historia wywołująca łzy wzruszenia. Chyba będzie kolejny tom.
Próbowałam, naprawdę próbowałam, przeczytać najnowszą książkę Katarzyny Grocholi "Pocieszki". Ale przestałam. Nie mam ochoty czytać opowiastek o znajomych autorki.
Ściągnęłam sobie za to "Pensjonat Leśna Ostoja", podoba mi się.
Na papierze czytam "Ławeczkę pod bzem", też ładna.

poniedziałek, 3 września 2018

Milczące

Mama z Olą pojechały w południe po kody, więc mogę czytać na Legimi. Mam jeszcze godzinkę przed nocką i czytam "Lato utkane z marzeń". Jest tam taka scena, gdy Michalina i Bartek milczą wspólnie. My z Olą mało milczymy. Mało też rozmawiamy, każda u siebie, bo mama teraz w sezonie katechizmowym codziennie w kiosku. Miałam ambitne plany co do pensji. Już ją tysiąc razy wydałam, a na koniec nie mam pomysłu co kupić.

niedziela, 2 września 2018

Za czym tęsknię

Oferta w agatameble fajna, ale nie pójdę tam. Może tesknię za czasami Selgrosu, gdy byłam młoda i z nikim się nie liczyłam. Teraz jest tak, że w niedzielę muszę ugotować obiad, podać i posprzątać. Solidowskie nocki dają mi wolne w ciągu dnia, wolne w tygodniu i w któryś z dni weekendu.
Chyba spróbuję się zdrzemnąć. Jutro jadę po kody.

Orzechowe szaleństwo Oli

Oli orzechy rzuciły się na mózg. Podczas spacerów z psami wszystko podporządkowane jest zbieraniu orzechów. Ogi zwiał, ale wrócił pod dom. Szukała go i Ola i ja. Może się teraz nauczy, że orzechy nie są najważniejsze.
Za parę godzin idę na nockę do skarbca. Są takie momenty, jak dziś, gdy mam dość pracy na noce. Na Pracuj.pl ogłoszenie na kasjerkę do Agatameble. Kusi mnie. Przemyślę to.
Wróciłam do "Wilczycy". W połowie książki zaczęła się akcja.

sobota, 1 września 2018

Gdy złość minęła

Miałam ambitny plan oszczędzania, ale okazuje się, że to bez sensu. Złość mi minęła. Żal też. Gdy uświadomiłam sobie, że nie muszę się też spinać teraz i w przyszłości by zapłacić polisę emerytalną to zupełnie mi przeszło.
I jeszcze to, że chciałam wykupić sobie kurs o obrocie złotem dewizowym. Ale wiem, że nie jest mi on potrzebny do pracy. Jeśli nie sortownia to hipermarket, a nie handel złotem czy biżuterią.
Wzięłam sobie "Dziewczynę ze sklepu z kapeluszami".

Smutno i zwykle

Miałam odłożone 200 zł, ale mamie zabrakło. W czasie powrotu ze sklepu zgrywała bohaterkę, że mi odda. Pokłóciłyśmy się, bo wiem, że nawet jeśli coś odda to i tak weźmie wszystko z nadwyżką lub bez. Jeśli chodzi o pieniądze to mama jest jak państwo: wchłonie każde pieniądze, nierozsądnie wyda, a potem jest bieda i smutek i wyrzeczenia moje i Oli.
Chciałam odkładać na kurs, ale się nie da. Policzę wydatki od nowa.
Męczę "Wilczycę" Katarzyny Bereniki Miszczuk. Przeczytam chyba coś od siebie, bo te książki, które mam są smutne i zwykłe. Potrzebuję dawki dobra, szczęścia i piękności.