Zaczęłam na Legimi czytać "GPS szczęścia, czyli jak wydostać się z Czarnej Dupy" i wygląda na to, że tym razem Magdalena Witkiewicz użyła swojego talentu i tworzy bajkę nie-bajkę, a profesjonalny coach dopisuje część poradnikową.
Sporo dumam tego popołudnia. Uświadomiłam sobie, że czas wspólny z mamą silną, normalną i zaradną będzie szybko płynął. I że nie wyobrażam sobie siebie w innej pracy niż sortownia. I że chcę w niej pracować póki zdrowie i okoliczności pozwolą. Może dlatego, że oprócz pracy, psów, obowiązków domowych i czytania nie mam nic innego do roboty. Boję się poprostu, że nuda i pustka wywołają progres choroby. To tak jak powiedziała Brodzicka o lekach: jak najdłużej. I tak samo będzie chyba z pracą. Tymbardziej, że gdy nie ma w domu mamy siedzimy z Olą każda w swoim pokoju, każda z komórką w ręce. Gdy więc nie będzie rodziców będziemy pomiędzy zmianami w pracy każda sama ze sobą. Ja przynajmniej będę mieć obowiązki domowe, ale Ola tego nie lubi. I jeszcze ta cisza w domu. Kiedyś no przeszkadzała, teraz mi odpowiada. Teraz wróciłyśmy z GoodLooda. Jutro zaraz po pracy jadę podpisać umowę kredytową na samochód dla Piotrka. Poprzedni chce sprzedać razem z kredytem. Czasem się boję tych działań Piotrka. Ale co mam zrobić. Powiedziało się A, trzeba być konsekwentną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz