sobota, 7 kwietnia 2018

Co przejmuję od mamy?

W "Alei..." są takie słowa, które chciałabym zatrzymać i odnieść do siebie. "Jeśli czegoś jest mniej, wszystko wydaje się prostsze. O ile oczywiście nie myśli się tylko o tym, żeby posiąść więcej i więcej. Albo o tym, czego mieć się nie może. Prawie wszystko można zdobyć, trzeba jedynie skupić się na tym, co najważniejsze, bo jak się chce mieć za dużo naraz i od razu, to kończy się to właśnie tak.- wskazała rzednące już, ale wciąż rozświergotane kłębowisko. Lepiej jest najpierw rozejrzeć się wokół siebie i dopiero jak się naprawdę niczego nie znajdzie, szukać dalej. Byle nie za daleko, bo wtedy najłatwiej coś przegapić, a i sił szkoda tracić na próżno, skoro wszystko ma się pod nosem." Tak jak to opisane powyżej szukałam miłości. Gdy nie znajdowałam, przestałam szukać. Pogodziłam się z faktami. Później uświadomiłam sobie, że ta miłość jest ze mną cały czas. To mama i Ola i reszta rodziny. Wszyscy są przy mnie. Czy tak samo powinno być z pragnieniem samodzielności, odpowiedzialności? A może moje dziwne pragnienie wyzybycia się bliskich z domu wynika z faktu, że nie żyję dla siebie. Nie cieszę się z tego życia, bo nie czuję, że cokolwiek robię, to robię dla siebie? Pieniądze wydaję na bliskich, pracuję, by nie być z mamą w domu, na spacery z psami chodzę, bo trzeba. A może czas przy każdej czynności uświadamiać sobie, co się z tego ma? Primum: co mam z tego, że mieszkam w domu rodzinnym? Wsparcie i wyrękę, czas dla siebie i ochronę. Planuję już teraz jak żyć bez tego.  I boję się tego. Bo to jest takie kruche dobro. Bo tak mało tego dobra. Bo to dobro zależne jest od mamy. A przecież my dorośli ludzie odnajdujemy to dobro wokół siebie. Żyjemy i często nawet rozkwitamy. Trwam, chociaż nie czuję już w sobie szczęścia. A dobra nie doceniam. Bo chcę wszystkiego. A tymczasem dobro=szczęście. Dopóki będzie we mnie chęć do czynienia dobra, będę szczęśliwa. Bo dobro wraca. Mamy sposób na życie to być użyteczną. I ja to od niej przejmuję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz