Zawsze gdy zaczynam czytać książkę Gałuszki dopada mnie uczucie marności mojego życia. Dopiero, gdy w finale książki życie bohaterów staje się trudne, moje wydaje mi się być dobre i normalne. Dziewczyny z Adkiem i psami pojechały nad Rabę. Tata gdzieś poszedł, może po składniki na jutrzejsze gołąbki, a może się upić. Jestem sama w domu i chyba mi źle. I tak właśnie kiedyś będzie. I nie będzie można zwalić całego niezadowolenia z życia na mamę! Zawsze będzie można! Bo jak ktoś się wychował w takim domu jak my, to jest to znaczące na całe życie. Ja też chciałam dobrze, a kiepsko wyszło. W zasadzie mam w życiu tylko 3 stałe elementy: jakąś pracę, bliskich i mieszkanie rodziców jako mój dom. To dużo i mało. Czasem moje serce się rwie, żeby coś zmienić, najczęściej jest to praca, ale ostatecznie wszystko zostaje po staremu.
Czasem łapię się na tym, że czytanie książek jest nudne. Gdy mam na to full czasu, to mi się tego odechciewa! A może to niewłaściwa książka? Spróbuję "Ławeczkę pod bzem"!
poniedziałek, 30 kwietnia 2018
niedziela, 29 kwietnia 2018
Czary codzienności
Przeczytałam też "Przyjaciele i rywale" Agnieszki Krawczyk (523). Teraz zaczęłam kolejny tom tej sagi, Czary codzienności. Muszę jeszcze wejść na stronę biblioteki i zamówić dodatkowy tom, jaki ukazał się na zeszłoroczne Boże Narodzenie. I na lubimy czytać by poznać co będzie w tych dwóch tomach. Abonanament na Legimi jest tani, ale na razie będę brać kody z biblioteki.
Bohaterowie, którzy mogliby gdzieś tu żyć
Gdy skończyłam pisać poprzedniego posta zaczęłam liczyć czy może w przyszłości wyżyłabym z jednej pensji czy emerytury. Byłam przybita, bo zrozumiałam, że nie. Dopiero później, gdy Ola zrobiła coś dobrego dla mnie, podbudowałam się.
Ten weekend minął na pracy, czytaniu ebooków i gotowaniu. Dokończyłam "Kamienicę pod Szczęśliwą Gwiazdą" (523). Ta książka mi się dłużyła, ale czytałam ją na tyle długo, że brakuje mi teraz jej bohaterów. Ciekawi mnie jak Zuza ułoży relacje z mamą, czy znajomość Heleny z Szarotką przerodzi się w romans itd. Dobrze, że to saga.
Przeczytałam też "Dwanaście niedokończonych snów" (305) Nataszy Sochy. To opowieść ze Świąt Bożego Narodzenia. Ale mało świąteczna. Za to tak dziwna jak jej bohaterka Momo. Opowieść ta postacią sprzedawczyni z piekarnii łączy się z inną też świąteczną opowieścią autorki pt."Biuro przesyłek niedoręczonych". "Sny..." dobrze się czyta również w innej atmosferze niż bożonarodzeniowa.
Idąc za ciosem przeczytałam też najnowszą powieść Sochy "Kogut domowy" (325). Niby temat sztampowy i autorka balansuje na granicy banału, a jednak wciągnęła mnie historia Jakuba, który stracił pracę i zostaje kurą , o pardon! kogutem domowym. Jego żona Nika aktywizuje się zawodowo i... romansowo. I gdyby nie finał w jaskini byłaby to książka przegadana. A tak ma się wrażenie, że oni mogliby gdzieś tu w Krakowie żyć.
Zastanawiam się czy nie wykupić sobie abonamentu na Legimi by uniezależnić się od biblioteki. Ale po co skoro jakoś udaje się je zdobywać za darmo? Zapoznam się z cennikiem.
Ten weekend minął na pracy, czytaniu ebooków i gotowaniu. Dokończyłam "Kamienicę pod Szczęśliwą Gwiazdą" (523). Ta książka mi się dłużyła, ale czytałam ją na tyle długo, że brakuje mi teraz jej bohaterów. Ciekawi mnie jak Zuza ułoży relacje z mamą, czy znajomość Heleny z Szarotką przerodzi się w romans itd. Dobrze, że to saga.
Przeczytałam też "Dwanaście niedokończonych snów" (305) Nataszy Sochy. To opowieść ze Świąt Bożego Narodzenia. Ale mało świąteczna. Za to tak dziwna jak jej bohaterka Momo. Opowieść ta postacią sprzedawczyni z piekarnii łączy się z inną też świąteczną opowieścią autorki pt."Biuro przesyłek niedoręczonych". "Sny..." dobrze się czyta również w innej atmosferze niż bożonarodzeniowa.
Idąc za ciosem przeczytałam też najnowszą powieść Sochy "Kogut domowy" (325). Niby temat sztampowy i autorka balansuje na granicy banału, a jednak wciągnęła mnie historia Jakuba, który stracił pracę i zostaje kurą , o pardon! kogutem domowym. Jego żona Nika aktywizuje się zawodowo i... romansowo. I gdyby nie finał w jaskini byłaby to książka przegadana. A tak ma się wrażenie, że oni mogliby gdzieś tu w Krakowie żyć.
Zastanawiam się czy nie wykupić sobie abonamentu na Legimi by uniezależnić się od biblioteki. Ale po co skoro jakoś udaje się je zdobywać za darmo? Zapoznam się z cennikiem.
piątek, 27 kwietnia 2018
Od jedzenia do pragnień
Pokłóciłam się z mamą o jedzenie. Na to, że jadłam bułkę z czekoladą, mama stwierdziła, że żrę wszystko bez przerwy. Przejęła ten zwyczaj od Oli. Powiedziałam jej, że skoro nie ma obiadu to jem to, co mogę. Wypomniałam jej, że nie mogę sobie sama gotować, bo płacę raty. Wypomniałam jej też, że o 5 rano gotuje dla Oli, a ja mam sobie wszystko sama robić. Nie wiem czy coś z moich słów dotarło do mamy. To naprawdę chory układ, że to mama decyduje kiedy i co jedzą jej dorosłe dzieci. I że uniemożliwia nam decydowanie o sobie. Tak jak doradza mojej kuzynce by przestała utrzymywać swoją mamę, tak przydałoby się by ktoś życzliwy powiedział jej by przestała zarządzać pieniędzmi swoich córek. Chciałabym wolności od moich bliskich. Tego by zamknąć drzwi od nich. Nigdy nie będzie mnie stać na luksus samotnego mieszkania. Nim spłacę kolejny samochód dla mamy, ta zestarzeje się na tyle, że będzie wymagała opieki. Gdy Ala w pracy opowiadała o roszczeniowej i zarozumiałej postawie swojej mamy, pomyślałam, że mnie to też czeka. Tymbardziej patrząc na babcię. Tak się dzieje z ludzkim umysłem.
Początek majówki
Wczoraj byłam na szkoleniu z walut i złotówek organizowanym przez pracodawcę. W zamian będę musiała podpisać lojalkę na okres 2 lat. Nie przeszkadza mi to, bo nigdzie się nie wybieram. Tak się rozochociłam na szkolenia, że przez cały wieczór szukałam szkolenia księgowego. Ale żal mi płacić za to, co mogłabym zdobyć w Cosinusie. Tyle, że teraz nie mam jak tam iść. Może kiedyś. A może nigdy?
Na ten długi majowy weekendo-tydzień przyjechał Adek. Teraz pojechali kupić mu na raty nowy telefon. Ola nie chciała żebym z nimi jechała. Nie przejmowałam się jej słowami, ale uznałam, że 4 osoby to za dużo by kupić 1 telefon. Zostałam i poszłam na krótki spacer z psami.
Muszę jeszcze zadzwonić do biblioteki by dowiedzieć się kiedy będą kody. Zależy mi, bo 9 maja nowa część "Kwiatu paproci" i uaktualnienie książki Basi Sęk, którą przerobiła na serię "Nowakowie".
Na ten długi majowy weekendo-tydzień przyjechał Adek. Teraz pojechali kupić mu na raty nowy telefon. Ola nie chciała żebym z nimi jechała. Nie przejmowałam się jej słowami, ale uznałam, że 4 osoby to za dużo by kupić 1 telefon. Zostałam i poszłam na krótki spacer z psami.
Muszę jeszcze zadzwonić do biblioteki by dowiedzieć się kiedy będą kody. Zależy mi, bo 9 maja nowa część "Kwiatu paproci" i uaktualnienie książki Basi Sęk, którą przerobiła na serię "Nowakowie".
poniedziałek, 23 kwietnia 2018
Katalizator myśli
Nie poszłam i nie pójdę dorabiać do hipermarketu. Dzisiaj czekając do Brodzickiej zastanawiałam się czy nie powiedzieć o mojej obsesji o śmierci mamy. Ale nie zdecydowałam się. Ten temat dominuje w tym blogu i w notesie. Zastanawiam się czy nie uciąć pisanie tego bloga! Ale mi żal utracić anonimowe miejsce, które mogę mieć wszędzie. I tego, że mam katalizator myśli. I zapiski z książek.
Na przykład teraz czytam "Kamienicę pod Szczęśliwą Gwiazdą" i doszłam do wniosku, że to książka bez akcji. Jej wodolejstwo nudzi. Z kolei inna książka Krawczyk "Przyjaciele i rywale" nudzi zbyt dużą dawką dobra. Te książki nie kręcą. Czytam też majowe WO.
Na przykład teraz czytam "Kamienicę pod Szczęśliwą Gwiazdą" i doszłam do wniosku, że to książka bez akcji. Jej wodolejstwo nudzi. Z kolei inna książka Krawczyk "Przyjaciele i rywale" nudzi zbyt dużą dawką dobra. Te książki nie kręcą. Czytam też majowe WO.
czwartek, 19 kwietnia 2018
Próba
W pracy przeczytałam "GPS do szczęścia..." (127). Później pędem podpisać umowę kredytową. Później zakupy i powrót do domu. Miałam nadzieję, że po wyjściu od krawcowej wrócimy do domu, ale Ola wzięła psy i poszłyśmy do GoodLooda. Po powrocie od razu wskoczyłam w koszulę i do łóżka. Wstałam tylko, żeby napisać mamie upoważnienia do załatwienia spraw z kupowanym samochodem. Napisałam też do znajomego w sprawie pracy dorywczej w hipermarkecie w pobliżu domu. W poniedziałek pójdę do ich kadr zapytać o szczegóły. Muszę jutro w pracy wydrukować CV. Czy ja próbuję wyjść z Czarnej Dupy?
środa, 18 kwietnia 2018
Minimum do życia
Zaczęłam na Legimi czytać "GPS szczęścia, czyli jak wydostać się z Czarnej Dupy" i wygląda na to, że tym razem Magdalena Witkiewicz użyła swojego talentu i tworzy bajkę nie-bajkę, a profesjonalny coach dopisuje część poradnikową.
Sporo dumam tego popołudnia. Uświadomiłam sobie, że czas wspólny z mamą silną, normalną i zaradną będzie szybko płynął. I że nie wyobrażam sobie siebie w innej pracy niż sortownia. I że chcę w niej pracować póki zdrowie i okoliczności pozwolą. Może dlatego, że oprócz pracy, psów, obowiązków domowych i czytania nie mam nic innego do roboty. Boję się poprostu, że nuda i pustka wywołają progres choroby. To tak jak powiedziała Brodzicka o lekach: jak najdłużej. I tak samo będzie chyba z pracą. Tymbardziej, że gdy nie ma w domu mamy siedzimy z Olą każda w swoim pokoju, każda z komórką w ręce. Gdy więc nie będzie rodziców będziemy pomiędzy zmianami w pracy każda sama ze sobą. Ja przynajmniej będę mieć obowiązki domowe, ale Ola tego nie lubi. I jeszcze ta cisza w domu. Kiedyś no przeszkadzała, teraz mi odpowiada. Teraz wróciłyśmy z GoodLooda. Jutro zaraz po pracy jadę podpisać umowę kredytową na samochód dla Piotrka. Poprzedni chce sprzedać razem z kredytem. Czasem się boję tych działań Piotrka. Ale co mam zrobić. Powiedziało się A, trzeba być konsekwentną.
Sporo dumam tego popołudnia. Uświadomiłam sobie, że czas wspólny z mamą silną, normalną i zaradną będzie szybko płynął. I że nie wyobrażam sobie siebie w innej pracy niż sortownia. I że chcę w niej pracować póki zdrowie i okoliczności pozwolą. Może dlatego, że oprócz pracy, psów, obowiązków domowych i czytania nie mam nic innego do roboty. Boję się poprostu, że nuda i pustka wywołają progres choroby. To tak jak powiedziała Brodzicka o lekach: jak najdłużej. I tak samo będzie chyba z pracą. Tymbardziej, że gdy nie ma w domu mamy siedzimy z Olą każda w swoim pokoju, każda z komórką w ręce. Gdy więc nie będzie rodziców będziemy pomiędzy zmianami w pracy każda sama ze sobą. Ja przynajmniej będę mieć obowiązki domowe, ale Ola tego nie lubi. I jeszcze ta cisza w domu. Kiedyś no przeszkadzała, teraz mi odpowiada. Teraz wróciłyśmy z GoodLooda. Jutro zaraz po pracy jadę podpisać umowę kredytową na samochód dla Piotrka. Poprzedni chce sprzedać razem z kredytem. Czasem się boję tych działań Piotrka. Ale co mam zrobić. Powiedziało się A, trzeba być konsekwentną.
wtorek, 17 kwietnia 2018
Coś wspólnego
Przeczytałam "Selfie" (206). To zbiór maili, jakie przez rok wysyłały sobie Magdalena Witkiewicz i dziennikarka TVNStyle Magdalena Kuydowicz. I to właśnie Magda Qu jest aktywniejsza i bardziej się stara w tych mailach. Dziennikarka rozpoczyna wątki, a Magda W je ucina lub gasi narzekaniami na swoje rodzinne i domowe życie. Po Magdzie Wu spodziewałam się większej wyobraźni i plastyczności. Widać zostawia to dla swoich opowieści. Może dobrze, że Witkiewicz trochę zdetronizowała się w moich oczach.
Jest wtorek popołudnie. Mama i ja leżymy, Ola w pracy, ja pójdę na noc. Jutro odsypiam, a potem przez 3 ranki kierownikuję, po prawie roku bycia liczarzem. Trochę mi się to nie podoba, ale co robić. Może dyrektor odejdzie na emeryturę, to może wówczas coś się zmieni. Tylko, że z takimi współpracownikami nie warto być kierownikiem.
Jest wtorek popołudnie. Mama i ja leżymy, Ola w pracy, ja pójdę na noc. Jutro odsypiam, a potem przez 3 ranki kierownikuję, po prawie roku bycia liczarzem. Trochę mi się to nie podoba, ale co robić. Może dyrektor odejdzie na emeryturę, to może wówczas coś się zmieni. Tylko, że z takimi współpracownikami nie warto być kierownikiem.
sobota, 14 kwietnia 2018
Z mojego notesu
Sobotni wieczór... Dzisiaj rano czytałam "Kamienicę pod Szczęśliwą Gwiazdą" na Legimi, a popołudniu, gdy dziewczyny korzystały ze słonecznej pogody spacerując z Ogim nad Wisłą, ja w domu czytałam "Przyjaciół i rywali". Mam ochotę na "Selfie" Magdaleny Witkiewicz.
Przeglądałam mój notes i mam parę myśli, które chcę tu zapisać.
1. Mam dobre życie, a chciałabym aby było szczęśliwe i ekscytujące.
2. Nie jestem sama w życiu i nigdy nie będę, ale mi mało ludzi wokół mnie.
3. Nie zrobiłam nic by coś zdobyć, ogólnie może się wydawać, że przegrałam. Ale patrząc na okoliczności moich wyborów i decyzji postąpiłam dobrze. Stwierdzam, że wszelkie próby walki, rzucania wyzwania losowi były desperacko żałosne i dobrze, że przestałam tak postępować.
4.Czuję, że jeszcze nie raz będę musiała zaczynać od początku, czy to prywatnie czy zawodowo, ale dam sobie radę.
5. Powinnam pozwolić trwać dobrym chwilom i nie rozmyślać o przyszłości, bo jej nie znam i nie przygotuję się na nią. Intuicja to za mało.
Przeglądałam mój notes i mam parę myśli, które chcę tu zapisać.
1. Mam dobre życie, a chciałabym aby było szczęśliwe i ekscytujące.
2. Nie jestem sama w życiu i nigdy nie będę, ale mi mało ludzi wokół mnie.
3. Nie zrobiłam nic by coś zdobyć, ogólnie może się wydawać, że przegrałam. Ale patrząc na okoliczności moich wyborów i decyzji postąpiłam dobrze. Stwierdzam, że wszelkie próby walki, rzucania wyzwania losowi były desperacko żałosne i dobrze, że przestałam tak postępować.
4.Czuję, że jeszcze nie raz będę musiała zaczynać od początku, czy to prywatnie czy zawodowo, ale dam sobie radę.
5. Powinnam pozwolić trwać dobrym chwilom i nie rozmyślać o przyszłości, bo jej nie znam i nie przygotuję się na nią. Intuicja to za mało.
piątek, 13 kwietnia 2018
Mnóstwo się dzieje
Na Legimi przeczytałam "Za stare grzechy" (300). To pierwszy tom sagi Śnieżna Grań. Jak to u Izabelli Frączyk mnóstwo się dzieje. Ale też jest trochę zbyt przewidywalnie i naiwnie. Taka lektura dla nastolatek.
Dostałam obiecaną podwyżkę za skarbiec. W tym miesiącu prowadzę też zmianę na sortowni. Wczoraj i dzisiaj byłam w skarbcu.
Piotrek wraca z Hiszpanii z ryb. W czasie weekendu majowego jedzie na Słowację. Mama próbowała namówić Edę, żebyśmy w tym czasie, gdzieś wspólnie pojechały z chłopakami, ale chyba się jej nie udało. Trochę żałuję, że nigdzie nie jeżdżę ani nie wychodzę. Na takim siedzeniu w domu w sierpniu minie mi 10 lat.
Przestałam się odchudzać, zrzuciłam 7 kg. Masła nie jedamy już wszystkie.
Mamy problem z samochodem: huśta się na letnich oponach. Zasypiam, to pa!
Dostałam obiecaną podwyżkę za skarbiec. W tym miesiącu prowadzę też zmianę na sortowni. Wczoraj i dzisiaj byłam w skarbcu.
Piotrek wraca z Hiszpanii z ryb. W czasie weekendu majowego jedzie na Słowację. Mama próbowała namówić Edę, żebyśmy w tym czasie, gdzieś wspólnie pojechały z chłopakami, ale chyba się jej nie udało. Trochę żałuję, że nigdzie nie jeżdżę ani nie wychodzę. Na takim siedzeniu w domu w sierpniu minie mi 10 lat.
Przestałam się odchudzać, zrzuciłam 7 kg. Masła nie jedamy już wszystkie.
Mamy problem z samochodem: huśta się na letnich oponach. Zasypiam, to pa!
niedziela, 8 kwietnia 2018
Kto wróci do swojego domu?
Przebrnęłam przez tą "Aleję Siódmego Anioła" (378 str). Fajna książka i dobrze, że tak dobrze się kończy! Tzn Julia wraca do swojego domu.
Ciężka książka
"Aleja Siódmego Anioła" to dla mnie bardzo trudna książka. Zażyłam antydepresant, by nie odnosić jej do siebie. Jest trudna, bo powoduje we mnie wyrzuty sumienia, że krytykuję życie z mamą. Podkreśla wagę relacji rodzinnych. Nie daje nadzei, na to, że coś oprócz nich jest ważne.
Nie rozumiem, dlaczego ciągle tak o tym rozmyślam. Chciałabym mieć nieszczęścia swego życia za sobą. I nikt we wszechsieci mi nie pomoże.
Nie rozumiem, dlaczego ciągle tak o tym rozmyślam. Chciałabym mieć nieszczęścia swego życia za sobą. I nikt we wszechsieci mi nie pomoże.
sobota, 7 kwietnia 2018
Co przejmuję od mamy?
W "Alei..." są takie słowa, które chciałabym zatrzymać i odnieść do siebie. "Jeśli czegoś jest mniej, wszystko wydaje się prostsze. O ile oczywiście nie myśli się tylko o tym, żeby posiąść więcej i więcej. Albo o tym, czego mieć się nie może. Prawie wszystko można zdobyć, trzeba jedynie skupić się na tym, co najważniejsze, bo jak się chce mieć za dużo naraz i od razu, to kończy się to właśnie tak.- wskazała rzednące już, ale wciąż rozświergotane kłębowisko. Lepiej jest najpierw rozejrzeć się wokół siebie i dopiero jak się naprawdę niczego nie znajdzie, szukać dalej. Byle nie za daleko, bo wtedy najłatwiej coś przegapić, a i sił szkoda tracić na próżno, skoro wszystko ma się pod nosem." Tak jak to opisane powyżej szukałam miłości. Gdy nie znajdowałam, przestałam szukać. Pogodziłam się z faktami. Później uświadomiłam sobie, że ta miłość jest ze mną cały czas. To mama i Ola i reszta rodziny. Wszyscy są przy mnie. Czy tak samo powinno być z pragnieniem samodzielności, odpowiedzialności? A może moje dziwne pragnienie wyzybycia się bliskich z domu wynika z faktu, że nie żyję dla siebie. Nie cieszę się z tego życia, bo nie czuję, że cokolwiek robię, to robię dla siebie? Pieniądze wydaję na bliskich, pracuję, by nie być z mamą w domu, na spacery z psami chodzę, bo trzeba. A może czas przy każdej czynności uświadamiać sobie, co się z tego ma? Primum: co mam z tego, że mieszkam w domu rodzinnym? Wsparcie i wyrękę, czas dla siebie i ochronę. Planuję już teraz jak żyć bez tego. I boję się tego. Bo to jest takie kruche dobro. Bo tak mało tego dobra. Bo to dobro zależne jest od mamy. A przecież my dorośli ludzie odnajdujemy to dobro wokół siebie. Żyjemy i często nawet rozkwitamy. Trwam, chociaż nie czuję już w sobie szczęścia. A dobra nie doceniam. Bo chcę wszystkiego. A tymczasem dobro=szczęście. Dopóki będzie we mnie chęć do czynienia dobra, będę szczęśliwa. Bo dobro wraca. Mamy sposób na życie to być użyteczną. I ja to od niej przejmuję.
Pożeranie dusz
"Aleja Siódmego Anioła" to bożonarodzeniowa książka, którą teraz (wiosną) czytam. Ta powieść Renaty Kosin smutno mnie nastraja lub usypia. Opowiada historię Julii, projektantki wystaw sklepowych, która wraz ze zleceniem dla sklepu meblowego, odnajduje nowy cel życia. Autorka jednak przesadziła z ukrywaniem i stopniowym odkrywaniem przeszłości głównej bohaterki. Jest to denerwujące. Widać każda dusza ma swoje tajemnice.
Obejrzałam na lubimy czytać.pl wypowiedzi pisarzy nagranych z okazji Światowego Dnia Książki w 2017 roku. Jeden z nich powiedział, że jest pożeraczem dusz. Ja też kocham odkrywać życia bohaterów. Dzięki książkom żyję wielokrotnie.
Moje życie podlega zmianom, a i tak czytam. Mam nadzieję, że będę mogła to robić do końca.
Obejrzałam na lubimy czytać.pl wypowiedzi pisarzy nagranych z okazji Światowego Dnia Książki w 2017 roku. Jeden z nich powiedział, że jest pożeraczem dusz. Ja też kocham odkrywać życia bohaterów. Dzięki książkom żyję wielokrotnie.
Moje życie podlega zmianom, a i tak czytam. Mam nadzieję, że będę mogła to robić do końca.
czwartek, 5 kwietnia 2018
Dużo wszystkiego
Mama wraca od babci. Po odespaniu nocki prowadziłam dom. Drugi raz w życiu sama smażyłam naleśniki. Zrobiłam też zupę z fasolką szparagową. Nie wiedziałam czy zagęszcza się samą śmietaną czy z mąką. Usmażyłam też Oli na jutro kotlety. Upiekłam ciasteczka widelcowe. Musiałam do nich dołożyć plasterek masła, by ciasto dobrze się wyrobiło. Byłam z psami i powiesiłam 2 prania. Teraz odpoczywam. Tak myślę, że może to moje urojenie, że kiedyś w Solidzie wprowadzą 12-tki. Ciężko by było wszystko zrobić przy takim systemie pracy. Nawet jeśli tak by się stało, to wówczas spróbuję czy to możliwe tak żyć.
Przeczytałam "Ja, anielica" (380), powieść fantasy o akcji w niespodziewanym i nadprzyrodzonym miejscu w zabawnym stylu. Dalsze przygody Wiktorii Biankowskiej podobały mi się. W tej części poznałam Niebo. Próbowałam zachęcić Olę by przeczytała tą sagę, ale chyba za dużo jej powiedziałam. Dużo się dzieje w tej części i Ola chyba miała dość tej mojej opowieści. Mogę być tak aktywna dzięki temu, że nie zażywam antydepresantów. Mniej śpię, więcej działam. Ale nie zawsze mam siłę by czytać.
poniedziałek, 2 kwietnia 2018
Narzekania
Moje narzekania na to, jak mieszkam, wydają mi się teraz takie śmieszne, gdy zestawiam je z problemami Moniki. Ta dziewczyna nie zna realiów życia. Ona wogóle nie wie, ile kosztuje utrzymanie się na powierzchni. Zastanawiam się teraz, czy gdy zabraknie mamy, Olę i mnie będzie stać na to by jeździć do Piotrka. Chyba nie. To on przyjedzie do nas i tu zamieszkają jego syn lub wnuk. A później, po śmierci Oli, Piotrek przyjedzie po mnie, żebym zamieszkała u nich. Nie zaznam tam spokoju, bo będę przeszkadzała Edzie. Dopiero po incydencie z lekami zamieszkam tam prawdziwie. Mam dość tych myśli.
Przeczytałam dzisiaj "Melodię zapomnianych miłości (463).
Myśli przy śniadaniu wielkanocnym
Wczoraj byłyśmy u Piotrka i Edy. Gdy siedzieliśmy przy stole patrzyłam na Olę i oceniałam czy bardzo odstaje od innych młodych ludzi. I charakterem bardzo. O mamie myślałam, że kiedyś będziemy odwiedzać ją na cmentarzu. Agnieszka Kozak, która w grudniu straciła mamę napisała na fb, że święta bez bliskich, których kochamy nie mają sensu. Napisałam kiedyś, że nie wiem czy mam jakieś marzenie. Mam. Chciałabym mieszkać niezależnie od mamy, Oli, taty i psów. Nie mogę tego powiedzieć bliskim, bo w ich mniemaniu ich to rani. Nie widzę dla siebie nadziei. Całe to życie jest stracone. Teraz zakańczam ten wpis, by obejrzeć sobie zdjęcia pokoi do wynajęcia. Później policzę i znów wyjdzie, że mnie nie stać.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)