niedziela, 9 lipca 2023
Po niedzieli z bliskimi
Wszystko w życiu się zmienia. Jeśli kocham mamę, Olę, dom i pracę, to wszystko to stracę. Nie chcę iść do Białego Domku. Nie chcę tej pseudoterapii. To dobre po szpitalu. Wolę pracować. Oni tam chcą matołków a nie myślące osoby. Nie chcę dać satysfakcji tej Fusowej i tej całej Kamili. Dzisiaj w ogrodzie pomyślałam, że nigdy w nim nie siedziałam i się nie relaksowałam, bo nie znoszę obecności mamy w nim. Gdy czytałam "Wianki..." żyłam życiem małego miasteczka Gradowa. Teraz zaczynam "Dziesiątą wieś" i naraz sielkość tej książki i udzieląjacy mi się spokój tego domorosłego terapeuty z insta spowodowały, że ucieszył mnie fakt, że mieszkam na peryferiach miasta. Ze swojego łóżka widzę drzewa i słyszę ptaki. Dobrze mi. Jest tak jak napisali w "Wiankach": i tylko krytykują młodych. Ja też czepiam się tych nowych pracowników w pracy. Co ma być to będzie, na terapię nie pójdę. Minęła niedziela z bliskimi i jestem na nie w stosunku do nich. Chyba nigdy sobie nie wybaczę, że nie zdecydowałam się mieszkać samej. Ale dzięki drugiemu pobytowi w szpitalu nie będzie mojej firmy i Ola nigdy już nie odważy się oddać mnie do Kobierzyna. Bo wtedy to było tak: siostra siostrze wilkiem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz