Na fb cytat mówiący, że doceniamy ludzi wokół nas dopiero wtedy, gdy musimy pozwolić im odejść. Czy to ja czy Ola będziemy tak długo oddawać mamę? Co powiedzą mi w szpitalu w Kobierzynie, że odzyskam chęć do życia? A czy teraz warto się smucić samotnością, strachem? Jestem z bliskimi i zawsze będę. Nawet jeśli przeżyję dziewczyny, to one będą w moich wspomnieniach. A żeby było co wspominać to tak: Ola ugotowała makaron do rosołu i zrobiła 2 danie. Gdy mama przyjechała z kiosku zjadłyśmy, później dziewczyny poszły z Ogim, a później siedziały na fotelach w ogródku. Później mama pojechała do kiosku, Ola zrobiła z kwiatami i robi księgowanie. Byłam z Ogim. Dzisiaj Ola zrobiła kwiaty w szkle, jak las w słoiku. Za jakiś czas żabę na bieżni dam Bożence. Bo na co mi ten wyrzut sumienia? I jeszcze łapie kurz. Może ją jej dam, ale na razie ją lubię. Kojarzy mi się z mamą. Mam czas. Gdy mama wróciła z Krynicy była radosna. Teraz już spowrotem jest gderliwa, zrzędliwa. Wokół niej jest smutna aura. Dobrze, że są te niedziele w kiosku, gdy mama odreagowuje dom a my ją. Przed Krynicą mama powiedziała mi, że nie ma siły by gotować. Równocześnie nie położyła Oli karty. Chciałaby by ktoś ją wyręczył, a jednocześnie nie stwarza ku temu warunków. Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka. To będzie trudne. Przed Krynicą mamie starczało sił do 15, 16. Teraz do 13. Jutro idę do rodzinnego. Czuję się zdrowa. Wysłałam szefowej sms, że w razie potrzeby może mnie ściągnąć z urlopu. A mamie nie dam się wykorzystać. I brać na litość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz