niedziela, 10 listopada 2019
Zmiana dewizy
Gdy czytałam o predescynacjach zawodowych Juli i chowaniu jej na lekarza, to przypomniało mi się, jak nie miałam pomysłu na życie po liceum. Kiedyś pomyślałam, że byłam zostawiona sama sobie i że rodzice o mnie nie dbali. Ale to nieprawda. Oni nam niczego nie narzucali. Dodatkowo trudna sytuacja rodzinna spowodowała, że dla nas najważniejsze było by przetrwać. Dawniej moja dewiza to: byle było. A teraz liczy się jeszcze jak jest. Po godzinie m będę chciała by było równie dobrze i wygodnie jak teraz. A przecież będzie inaczej. Ważne, że jest i że jest dobrze. I jeszcze mnie zastanawia moje przywiązanie do Oli wobec tego, że mamy zabraknie. I doszłam do wniosku, że jest to spowodowane faktem, że Ola i mama i trochę tata, to moi bliscy ludzie. Bez nich musiałabym odnaleźć innych ważnych dla mnie ludzi. Na szczęście jest Piotrek i Eda i ich dzieci. A może kiedyś i wnuki?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz