niedziela, 25 lutego 2018

W tamtym systemie

Miałam niedawno 35 urodziny. Nie czuję upływających lat. Czasami wręcz ciągnie się to życie. Żałuję, że jest takie mało ekscytujące. Może to przez to, że nie wybrałam dziennikarstwa? Ale tak naprawdę nie miałam nic, minął by miesiąc i byłabym bez zajęcia. A tak miałam etat w hipermarkecie. Mam żal do mamy, że wysłała mnie do pracy, nie dała mi szansy dojrzeć. Doroślałam pracując. W zasadzie dopiero w Konsalnecie. Mam też żal do niej, że pozwoliła mi się zadłużyć, żeby zrealizować swoje potrzeby. Szkoda tych lat, które były i są, na kredyty. To był błąd. Czuję się przez nią wykorzystana. Można powiedzieć, że jesteśmy kwita. Mama poświęciła swoją młodość nam, a ja jej swoją. Mam jeszcze dojrzałość i starość. Nic nie zrobię, nie zmienię swojego losu, ale miło zdawać sobie sprawę, że żyję dla siebie. Nie mogę w to jeszcze uwierzyć! Czytam teraz "Drzewa szumiące nadzieją". I chyba rozumiem rozgoryczenie tych, którzy tęsknią za komuną. Czy mi się zdaje czy wtedy były równe szanse dla wszystkich? Każdy miał pracę, mieszkanie, pieniądze. A teraz co? To był taki zamknięty, bezpieczny świat. Na co Polakom wolność skoro nie potrafią w niej żyć? Widzę siebie w tamtym systemie.

wtorek, 20 lutego 2018

Postanowienie

Przeczytałam "Jedną nogą w niebie" (293 str., Pieńki, o ile istnieją, w Małopolsce, Olsztyn, Szczytno, miejscowość nad Bałtykiem). Tom równie dobry, co pierwszy, lepszy od drugiego. Mama nie była zadowolona z tej książki, mówiąc, że ile nieszczęść może przytrafić się jednej osobie. A ja myślę, że to nie zły los, tylko odpowiedzialność za własny biznes. To jest praca 24 godziny na dobę. Tak samo jak ze stajnią w Pieńkach jest pewnie z własnym gospodarstwem. Cieszę się, że obie kobiety i Magda i Ala znalazły męskie oparcie. Dobrze, że los małego Jasia tak szybko wrócił na właściwe tory. Dziękuję Izabelli Frączek za tą sagę. Było warto. Czekam na kolejną sagę, tym razem zimową:Śnieżna grań.
Od dłuższego czasu dumam nad tym czy gdybym została bez bliskich np. na stare lata to czy powinnam przenieść się do Trzebini czy mieszkać sama. I dzisiaj doszłam do wniosku, że wolałabym być sama niż po całym życiu tu w Krakowie przenosić się w nowy świat. A to oznacza, że muszę do końca pracować. Muszę trzymać się sortowni. Cieszę się, że trafiłam do Solidu. Tu naprawdę szanuje się starszych. Ale taki człowiek musi chcieć dać coś z siebie. Muszę w przyszłości patrzeć na życie z nadzieją. Zresztą teraz też bym mogła. Zamiast myśleć negatywnie o 35 urodzinach, zobaczyłam, że jeszcze tyle przede mną. Tyle wspólnych chwil z mamą i Olą. Tyle dni wypełnionych pracą. Tyle czasu na książki. Tyle życia przede mną. Magda ze "Stajni w Pieńkach" nie ma chwili wytchnienia pomiędzy wydarzeniami, jak przystało na wartką akcję w dobrej powieści. A ja dałam się przygnieść codzienności. I jeszcze jedno wytrzymałam prawie dwa tygodnie bez antydepresantów, może spróbuję je odstawić? Nie należy mylić nastroju z introwertyzmem.

Show i ponuractwo

Dzisiaj moje 35 urodziny. Ostatnia pięciolatka młodości. Ten wiek oznacza też, że od tej pory będę otrzymywać prognozę emerytury z ZUS-u. Mimo że jestem na diecie zjadłam deser i wypiłam szampana. Dzisiaj miałam jechać do bibliotek, ale spałam po nocce. Mama zgodziła się jutro jechać. Ja z kolei idę na rano do pracy i popołudniu do Brodzickiej. Przed wczoraj w nocy kupiłam w empiku najnowszy tom Jeżycjady i kontynuację sagi mazurskiej K. Michalak. Będzie po połowie marca. Czytam teraz ostatni tom Stajni w Pieńkach. Czekam na tą powódź w stadninie, o której czytałam w recenzji. Zastanawiam się, co autorka zrobi z pozostałymi mieszkańcami stajni, jeśli ma dojść do sytuacji krytycznej. Póki co Ala nie chce dziecka. Jest po raz pierwszy w życiu nad Bałtykiem. Ja też zobaczyłam nasze morze dopiero jako dorosła kobieta, chyba to było przed 30-tką. Ale nie odstawiałam takiego show jak bohaterka powieści. Chyba jestem ponurakiem!

poniedziałek, 19 lutego 2018

Gdy za długo śpię

Przeczytałam "Tylko dobre wiadomości" Agnieszki Krawczyk (636 str., Warszawa, Kraków, Opolanów, Wenecja, Nowy Orlean, pustynia Kara-kum, Antarktyda). Dzisiaj wstałam za późno, żeby iść do bibliotek. Ale ponieważ Eda odwołała jutrzejsze wyjście po telefon dla Kamila, to mogę jechać jutro rano, może nie skasują mi rezerwacji.

niedziela, 18 lutego 2018

Antydepresanty

Dzisiaj dokończyłam czytać historię Zuzanny i Ludwika, czyli "Małżeństwo na pełen etat".(445 str., Warszawa, Sosenki, Jaszczurki). Nie mam już antydepresantów, od dwóch tygodni. Chyba jednak poproszę Brodzicką, żeby przepisała mi podwójną dawkę. Ciężko mi bez nich, zwłaszcza w nocy i to bez względu czy jestem w pracy czy nie. Atakują mnie lęki jak to będzie, gdy zabraknie mamy albo innych moich bliskich! Może teraz zasnę, a może nie?

czwartek, 15 lutego 2018

Moje Walentynki

Mama pojechała do babci. Za 2 godziny idę na nockę. Nie miałam siły jechać do ZUS i bibliotek. Wczoraj w nocy przerzuciłam się w Legimi z "Tylko dobrych wiadomości" na "Żonę na pełen etat". Obie dobre na Walentynki. Dzisiaj kupiłam Oli czerwonego lizaka w kształcie serca z napisem kocham Cię. Wczorajsze święto zakochanych spędziłam w pracy. Dyrektora nie było. Załoga śmiała się, że to z powodu Walentynek. Inni mówili, że z okazji Środy Popielcowej poszedł posypać głowę popiołem. Zawiodłam się na nim jako przełożonym. Ciekawe czy pójdzie na emeryturę? Niby szanuj szefa swego możesz mieć gorszego, ale może byłoby inaczej? Może lepiej? W nocy chyba mi się na rozum rzuciło, bo wysłałam CV do Tesco na pikera. Myślałam, że dam radę dorobić, ale po dzisiejszym dniu widzę, że nie. Wczoraj w pracy przyszła do mnie taka myśl, że jeśli kiedyś miałabym pracować po 12 godzin, to nie ma co gadać, tylko trzeba spróbować. Bez względu na mój wiek dla mnie alternatywą jest sklep lub hipermarket. Zawsze zdążę tam iść.

wtorek, 13 lutego 2018

Czytam

Gdy zapytałam mamę o nocki, to powiedziała, żebym nie komplikowała sobie życia.
Dzisiaj dobiła mnie Basia Wojtasiewicz, koleżanka z pracy. Poszła na studia. No tak, ona jest młoda i nie ma zobowiązań rodzinnych, to może studiować. Nie wiem czy bym jeszcze chciała się uczyć, chociaż czasami myślę, że na emeryturze mogłabym się pouczyć. Tylko, że kiedy będę mogła przejść na emeryturę? I to taką, żeby starczyło mi na życie? Póki co przeczytałam "Małżeństwo z odzysku" 395 str (Polska, autorka z Gdańska). Zaczęłam "Tatarkę".

niedziela, 11 lutego 2018

O nockach

A jednak nie zrezygnuję z tych nocek, chociaż to trudne. Boję się, że stracę pracę. Nie spałam wczoraj w nocy, więc czytałam. Zresztą Ogi zajął mi łóżko. Pipinek przyszedł o 2 w nocy i chciał iść na spacer. Poszliśmy. Dzisiaj zrobiłam II danie i spałam aż do wieczora. Jutro mam wolne, więc pewnie też będę spać. Teraz chyba będę czytać.
"Cuda i cudeńka" (353 str., Lubsko, Krabowo, Jasień, Szprotawa, Poznań, Neapol, Płd Francja, Norwegia)
"Rzymska przygoda" (386 str., Rzym, Szwajcaria, Londyn, USA, Niemcy) Dwa zdania o tych książkach: "Cuda" przypominają wczesną Musierowicz, a "Rzymska..." jest pierwszą książką Nicky Pellegrino, po przeczytaniu której ucieszyłam się ze swojego zwykłego życia.

sobota, 10 lutego 2018

Kiedy się dotykać, przytulać i całować?

Czytam "Rzymską przygodę" na Legimi i "Cuda i cudeńka" na papierze. Odkryłam feler czytania ebooków: nie można zajrzeć na koniec, podkartkować sobie wydarzeń.
"Cuda..." czytałam wczoraj w autobusie w drodze do pracy. Gdy Lenka pisała do Borysa o rozmowie z aniołami z mansardy i pytała go czy wierzy w anioły, mnie zaatakował smutek, że mam takie zwyczajne życie i że mieszkam w zwykłym bloku bez aniołów. No cóż dobro jest w nas.
Lenka przekonała się na własnej skórze, że nie jest tak, jak napisał jej Borys, że jak masz ochotę to się dotykaj, przytulaj i całuj. Podniecenie, emocje to nie pewność drugiej osoby. Trzeba się znać by dawać akceptację ciałem drugiej osobie.
A teraz z innej beczki. W przyszłym miesiącu będę mogła rozwiązać umowę z klubem fitness. Przez chwilę chciałam wykupić sobie kartę Multisport, ale się nie zdecyduję. Nie umiem się zmobilizować żeby ćwiczyć nawet w weekendy. Nocki odbierają energię i chęć do życia. Jestem na etapie podejmowania decyzji czy kasa za nocki jest ważniejsza od reszty.

poniedziałek, 5 lutego 2018

Włoski niedosyt

Przeczytałam "Pod włoskim niebem" (386 str., Londyn, Triento, Neapol, Nowy Jork, Holywood,Bali, Hawaje, Sydney). Teraz zdecydowałam się na jeszcze jedną książkę Pellegrino, bo dotychczas nie udało mi się jej zdobyć, a na Legimi jest! Książka, którą przeczytałam pozostawia po sobie niedosyt: miłości, dalszych dziejów Raffaeli, Toscki i Francesski. Warto było!

niedziela, 4 lutego 2018

Jak zwykle

Jak poradzić sobie z siostrą, której najlepszą bronią jest atak? Gotowałam, Ola się wtrąciła, a teraz po powrocie mamy, obróciła wszystko na moją winę. Wypomniałam mamie, że przez nią, nie idę do szkoły, a ona mi, że nas obrabia. Fajnie, tak powiedzieć, gdy się bierze wszystkie pieniądze. Fajnie się zgrywa bohaterkę, gdy mówi się, że się płaci raty za samochód, gdy tak naprawdę płacę je ja. Nie chcę mi się żyć, idę spać.

sobota, 3 lutego 2018

Po co nam każdy kolejny dzień?

Czytam o życiu Stelli przed i po zamianie na domy i jej zazdroszczę. Że może tak uczyć się żyć, dostrzegać piękno ludzi, przyrody. Poznawać miejsca i smaki. Odnajdywać sens życia. Każdy z nas miał kryzysowy moment w życiu. To wtedy nagle odczuwamy świat wszystkimi zmysłami. Kocentrujemy się wtedy na tym czy nam ciepło czy zimno. Czy czujemy wiatr czy gorąco nam od słońca? Czy jesteśmy głodni czy syci? Wtedy myśli na ułamek sekundy umykają. Chcemy tylko przetrwać. Potem przychodzi ból, rozpacz, wyrzuty sumienia. Później wychodzi się z cierpienia, krok po kroku, chwila po chwili. Wtedy, najczęściej z pomocą drugiej osoby, zakładamy okulary nadziei i optymizmu. Z czasem kształtuje się nasze nowe ja. Idziemy w to życie. I wiem, że Stella też się odbuduje. To jasne, to w końcu powieść.
Ale... jest we mnie inne skojarzenie. Człowiek znów jest silny. Zapomina, że jest częścią tego świata. Wydaje mu się, że jest panem. I tak oszukujemy Boga, że w niego wierzymy, a On oszukał nas, że mamy jakąkolwiek siłę sprawczą w naszym, o ile ono jest nasze, życiu. Życie to obowiązek. To przymuszenie do tego by to życie przeżyć. Nie wybieramy sobie godziny śmierci. Mnie od tego ustrzegł strach przed konsekwencjami ewentualnej nieudanej próby i strach przed domownikami, no i Bogiem. I dobrze, bo straciłabym ich, Boga i tyle dobrych chwil, posiłków, książek i zadowolenia z życia i pracy. W przyszłości powodem do życia powinno być to samo i troska o bliskich. No i z każdym dniem coraz bliżej do finiszu. A na finiszu nie trzeba się poddawać!

Co robi mężczyzna, gdy się żeni?

U Pellegrino myśl, że małżeństwo polega na tym by życie partnera czynić coraz lepszym. Pisarka zakłada wzajemność i partnerstwo. Przyszła mi taka myśl, po szybkim porównaniu siebie i Roberta i mamy i taty, że uchroniłam się od losu bycia wziętej za żonę. Myślę, że miłość mężczyzny jest inna od kobiecej. U nich to przywiązanie i szacunek, u kobiety emocje, egzaltacja. Podniecenie to nie miłość. Kobieta przeżywa ją całą sobą, a mężczyźni tylko ciałem, rozum pozostaje chłodny. I to jest poniekąd piękne, że tak się różnimy. Jednocześnie pozwala to kobietom zmieniać całe życie, a mężczyznom przyjmować zobowiązanie, brać za żonę. Gdy myślę o miłości partnerskiej przypominam sobie Michała. Znamy się z Prawa i Sprawiedliwości.

Podmioty, przedmioty i przymioty

Czytam teraz "Pod włoskim niebem" Nicky Pellegrino. Główna bohaterka Stella zostaje na lodzie (bez pracy i bez rodziny) w wieku 49 lat. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie bedę w tym wieku. Tu, w domu. Będzie to za 14 lat. I gdy już chciałam zacząć się nad sobą użalać, że to puste lata, niespełnienie i smutek, przyszła myśl, że tak negatywnie i z rozżaleniem mówią o swoim życiu i mama, i kiedyś Ola i babcia. A przecież w porównaniu do mnie mogą się nazwać spełnione. Dla mnie spełnienie to małżeństwo, dzieci i wykształcenie. Nie mam żadnego z tych elementów. Ale wiem, że mam dobre życie. Wygodne. Dostaję wszystkie przedmioty, które zapragnę. Na przymioty własne nie narzekam. Tylko z podmiotami kiepsko. Ale to już efekt moich decyzji. I choć z punktu widzenia uczciwości mogę spojrzeć na siebie w lustrze, to teraz nie mam ochoty patrzeć na kogoś tak żałosnego i marnego. Nie umiem też pogodzić się ze swoją zwykłością.

piątek, 2 lutego 2018

Zaświaty

Dzisiaj zrobiłam rundkę po bibliotekach. Ale nic nie pożyczałam, ponieważ mam kod do Legimi. Wszystkiego przeczytać się nie da. Póki co skończyłam "Ja, diablica" (586 str. Warszawa, Gdańsk, Stambuł, Tybet, Brazylia, Francja, Ateny, Moskwa, piekło, Hades, Egipt). Książka lekka i przyjemna. Komedia wyśmiewająca tematy i postaci popkulturowe. Główna bohaterka to Wiktoria, która po zamordowaniu trafia do piekła. Podpisuje odpowiednie papiery i na 66 lat zostaje diablicą, której zadaniem jest werbować ludzi do Niższej Arkadii. Jednak jej tęsknota za ludźmi, których pozostawiła na ziemi powoduje, że jej i opiekującym się nią diabłom Belethowi i Azezelowi przybywa przygód i trosk. Jedno jest pewne, według autorki życie w zaświatach jest lepsze od ziemskiego. Przestaję się upierać, że dusza wraca na ziemię w nowym życiu. Bo przecież znów może źle trafić! A chrześcijańska wizja zbawienia daje nadzieję. Zwątpiłam w nią, bo wydaje mi się nieraz, że mam niespełnione życie. Ale w gruncie rzeczy podoba mi się. Ale gdy nadchodzą smutne myśli, to nie ma kto mnie z nich wydostać.