Blogu, czytam majowe "Zwierciadło" i póki co 2 teksty. Jeden to felieton Natalii de Barbaro i cytat z książki "Kiedy wchodziłem do pokoju": Daj jej trochę czasu. Daj sobie czas. Stracić kogoś bliskiego to tragedia, niezależnie od okoliczności. Ale ludzie są zadziwiająco elastyczni. Wiem, że teraz trudno ci w to uwierzyć, ale pewnego dnia oboje się zbudzicie i uprzytomnicie sobie, że już wszystko w porządku. Otworzysz oczy i może światło dnia padnie na ciebie w jakiś szczególny sposób, tak, że siądziesz sobie i pomyślisz: dobrze jest. A książka Nicoli Krauss dotyczy problemu utraty pamięci, ale de Barbaro opisała nim swój stan po śmierci bliskiej osoby.
A drugi artykuł to rozmowy z parami z długoletnim stażem o podstawie związku. I tak się zastanowiłam czemu moi rodzice zdecydowali się być razem? Co w sobie widzieli? I jakby określili co ich poróżniło? Ale bez krzyku i pretensji. Ot tak na spokojnie? Chyba już nigdy żadne z nich nie będzie mówić o drugim bez emocji.
A ja? Zapominam swoje uczucia związane z moimi mężczyznami. Są mi obojętni, bo byłam z nimi zbyt krótko by się przyzwyczaić. Dużo dawałam, mało dostawałam. W ogóle nie czułam się jak róża z "Małego księcia", że spośród wszystkich z kwiatów Mały książę wie, że to ta jedyna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz