Byłam na pogrzebie mamy Bożenki. Ksiądz pieprzył głupoty, a przy grobie bardzo się śpieszył. Później z Prandoty przeszłam z Gosią do Nowego Kleparza, bo ona nie zna Krakowa i chyba nie miała na bilet. Mimo że obtarły mnie buty poszłam na Piaski po "Eksplozje". A po obiedzie z Ogim do Zajezdni. Oddałam "Dałeś mi siłę", a wypożyczyłam "Listy pełne marzeń". Mama pojechała do kiosku, a Ola do Impresji we Wróblowicach. Coś nie mogę się przełamać, żeby czytać "Marylę z Zielonego Wzgórza".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz