Stary się chyba wściekł i co chwila coś gotuje. Dziewczyny pojechały do Trzebini. Dobrze, że z nimi nie pojechałam, bo bym się zaraziła covidem. Nie wiem po co one tam się wprosiły! Cała mama tylko by podróżowała. Nie umie być w domu. No nic, mniejsza z tym. To już 4 lata jak intensywnie czytam. Gdyby nie ogrom powieści na rynku czułabym się tak, jakby życie stało w miejscu. Nie dzieje się nic znaczącego dobrego ani złego. W wywiadzie promującym najnowszą książkę Kordel filozoficznie mówi, że nie można zapominać o przeszłości. Że nie trzeba się z nią ustawicznie mierzyć. Trzeba się z nią pogodzić. Ja mam takie wrażenie, że nie ma we mnie niezadowolenia z tego, co przeżyłam. Ja raczej cierpię z powodu bezsilności co do mojej przyszłości. Chyba już zawsze tak będzie. Nic nie zależy od nas. Chciałoby się więc położyć i poddać się. Ale perspektywa bycia w domu z mamą jest straszna. Lepiej wstać i iść do pracy. Tam odreagować dom, a w domu odpocząć od całej reszty. Najlepszy jest sen. To moment niebytu. Lubię wracać. Chciałabym powoli poczuć, a nie wyrywać się z lubości, ciepełka. Sen to zapowiedź nieba. Niech więc mija czas aktywności na rzecz snu. Co noc jestem w niebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz