W "Balsamie dla duszy w żałobie" przewija się taka myśl, że rozpacz i smutek przychodzą falami.
Jest też: Jeśli będziecie musieli coś pogrzebać, niech będą to moje winy, słabości i wszystkie krzywdy, które uczyniłam bliźniemu swemu. Oddajcie moje grzechy diabłu. Oddajcie moją duszę Bogu. A jeśli przy okazji zechcecie uczcić moją pamięć, zróbcie to dobrym uczynkiem lub słowem ofiarowanym komuś w potrzebie. Jeśli zrobicie to, o co proszę, będę żyć wiecznie.
Jest też opowiadanie mężczyzny, który wyszedł z żałoby dzięki jodze. Zauważył jak każdego dnia zmienia się ciało i jak napięcie różni się od siły. I jak w czasie medytacji nie tylko komunikuje się z ciałem, ale "rozmawia" ze zmarłą córką. Czy ja znajdę kasę żeby iść na jogę skoro będę pracować na same noce i mniej dni, bo po 12 godzin?
"Nigdy nie stracimy tego, co nas kiedyś cieszyło. Wszystko, co darzymy głęboką miłością, pozostaje częścią nas."
Czy kiedyś odkryję do czego oprócz prowadzenia domu potrzebna mi była mama? Dzisiaj czuję, że jestem niezależnym bytem. Czuję, że radzę sobie bez ciepła mamy. Ono gdzieś odeszło. Teraz mama jawi mi się jako roszczeniowa baba, kwaśniejąca, rozgoryczona i zawiedziona życiem. Myślę, że znów wezmę kredyt by spełnić jej marzenie. Zrobię to bez żalu, bo to tylko pieniądze. Zarówno mama jak i Ola lepiej się czują, gdy nie mam pieniędzy. Czują wtedy, że mają coś do powiedzenia, dowartościowują się, czują, że mogą o kimś decydować. Życie z nimi to nie jest partnerstwo. Jeszcze nie umiem tego nazwać.