W pracy w kuchni dokończyłam "Porwanie Prozepriny". Fajna i tyle ciekawych informacji. Mama z Olą pojechały do Trzebinii. Trochę mi smutno i nudno. Miałam jechać do Moniki, ale dzisiaj nie interesuje mnie jej życie. Przepisałam i wydrukowałam tacie pismo. Jako komentarz: dwa warte siebie patafiany. Dzisiaj w nocy mam dyżur. Idę z psami. Wróciłam. Leżę i komórkuję. Dobrze, że nie pojechałam do Moniki, bo nawet przez telefon nie było o czym gadać. Nie chce mi się nic. Powodem przez który powstał ten wpis była myśl, że tak właśnie kiedyś będzie w domu. Cicho. Dziwnie mi. Samotnie. Idę zjeść fasolkę po bretońsku. Trochę była za gęsta, ale poprawił mi się humor. Wypiłam też kawę, bo mnie łamało spanie. Szkoda, że dziewczyny siedzą w Trzebinii tak długo, że nie mogłam z nimi jechać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz