środa, 1 stycznia 2020

Smakowite życie

W "Aleksandrze" Matylda zapłakała za Julkiem dopiero po pogrzebie, w czasie porządkowania jego rzeczy. Powiedziała sobie wtedy, że zawsze będzie go kochać. Uświadomiłam sobie, że zawsze będę kochać mamę i Olę (i trochę tatę). Dotarło też do mnie, że czas i okrutny los może zabrać nam rodziców wcześniej niż przypuszczamy. Choćby odbierając im świadomość, tak jak jest to z babcią Irenką. Zrobiło mi się przykro. Chciałabym by moi bliscy, gdy nadejdzie ich czas, byli pogodzeni z życiem. By byli dumni z siebie. By byli świadomi i by choroba czy ból nie odebrała im godności i klasy. Teraz zastanawiam się jeszcze czy jestem pogodzona z życiem? Czuję, że się miotam. A niesłusznie. Mam dobre życie. Tak często narzekam na samotność i biedę, a tymczasem nie mam ku temu podstaw. Mam takie życie, jakie wymyśliłam sobie na progu do dorosłości. I nie chcę go zmieniać. Za całym tym pisaniem o godzinie m kryje się moja niezgoda na jakiekolwiek zmiany. Kocham mój świat. Chciałabym dalej iść przez to życie z pokorą, siłą do akceptacji zmian i wyzwań, z wiarą w ludzi i chęcią do przetrwania, do pokonywania problemów. Tak, mam chęć do życia. I to do tego stopnia, że gdy myślę jak wiele mogę stracić, to pojawia się we mnie bunt i zlość. Chciałabym wtedy odwrócić bieg życia, zamortyzować albo zapobiec złu. Ale teraz sobie uświadomiłam, że ja zawsze widzę sens życia. Nawet w kantorze walczyłam. Zawsze jestem zadowolona z życia. Zawsze odnajduję jakiś pozytyw. I dobrze. Szkoda że już 2020. Kolejny rok życia. Jeden rok mniej do przeżycia. Życia ubyło o rok. Smakowitego życia! Takie jest przesłanie na ten nowy rok. Raduj się, bo jest z czego! Nie marnuj kolejnego roku na gdybanie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz