poniedziałek, 27 stycznia 2020
niedziela, 26 stycznia 2020
Kto ma prawo do narzekania?
W "Trzech życzeniach" sentencje są pod oznaczeniem rozdziału, a nie w tekście. Np taka "Ludziom podłym i złym, powinnaś podziękować, bo wiesz jaka nie powinnaś być". I mogłabym pomyśleć o tacie, ale pomyślałam o mamie. Ale czy ja mam prawo narzekać? Mówić, że muszę radzić sobie sama? Nie jest tak, mam wsparcie bliskich. I jeszcze jedno przypomniało mi się to, co powiedziała lekarz rodzinny, że miała pacjentkę 80 lat, która poniosła trud wychowania dziecka i nagle straciła tego syna w wypadku i na stare lata została sama. Albo inna pacjentka, która wychowała dzieci, te wyjechały za granicę i wnuki zna tylko ze zdjęć. Może mam lepiej niż one? Bo wiem, że jestem pojedyńcza. To czemu tak gnam do domu z pracy, z miasta? By odpocząć, by leżeć i robić nic. A czemu dzwonię do mamy po wyjściu z pracy? By przekonać się na czym stoję.
sobota, 25 stycznia 2020
Oswajanie trupa z szafy
Myślałam żeby uciec do innej pracy przed beznadziejnością życia prywatnego. Żeby zrobić tak jak w Konsalnecie, ale lubię sortownię. A po drugie trzeba zmierzyć się z tymi moimi odczuciami. Nauczyć się z nimi żyć, oswoić je. Życie to chwile w morzu godzin. Będę zamawiała Avon tak jak dotychczas, kupowała min jedną książkę miesięcznie, a jeśli coś mi zostanie, to przeleję mamie. Dlatego zamówiłam Her Story w Avonie. Przejdę na stronę Znaku do zapowiedzi.
Mała głupia Ewa
Nie będę wykupywać tego kursu. Nie jest mi on potrzebny, więc szkoda mi kasy. Ola mnie wkurwia. Robiłam z nią zakupy, to koszmar. Po powrocie wychodząc z psami powiedziała, że mam zrobić ciasto na naleśniki. Odmówiłam. Zamknęłam moje drzwi, bo mam dość pokrzykiwań mamy na chrapiącego tatę. Mama z Olą podcinają mi skrzydła: żebym nie szła do Cosinusa i żebym nie zmieniała pracy. Wogóle mam ogromny żal do mamy, że traktuje mnie pomacaszemu, tak jak babcia ją. Niepotrzebnie pojechałam na te zakupy, znów poczułam się jak niewolnik. Ja jak zwykle bez pieniędzy. Mama wyda zaoszczędzone pieniądze na swoją Krynicę z p. Wiesią. Teraz mi źle z tym, że nic mi nie zostaje z pensji. Kredyty, Ola i mama.
Realia gdy mama chora
Wstałam po nocce, mama chora leży, zlew garów, obiadu nie ma, Ola wysyłała mnie z psami po chińczyka, zrobiłam się zła. Do chińczyka w Pepeplaza się nie dodzwoniłam. Ola zamówiła na Bojki z dowozem. Już po jedzeniu. 24 kwietnia skończy się dodatkowo wiążąca mnie z Solidem umowa o szkolenie kasjerskie. Przypomniało mi się to w nocy, gdy chciałam odejść, do kantoru. Ale nie odejdę, nawet gdy minie tamta umowa. Zapiszę się na szkolnie ze złota.
piątek, 24 stycznia 2020
Skamieniała i zgorzkniała
Wynik w maju. Chciałabym być jak najdłużej z dziewczynami. Chciałabym by mama przeżyła tatę. Nie życzę Oli źle, ale nie chcę jej zostawić samej na tym świecie. Bo ja przecież dam sobie sama radę. Myślę, że po godzinie m będzie mi źle. Ale nadmiar obowiązków spowoduje, że nie będę mieć czasu by cierpieć. Zresztą ja już jestem skamieniała i zgorzkniała.
wtorek, 21 stycznia 2020
Żółte tulipany
Dzisiaj Dzień Babci. Moja babcia jest mi obojętna. Lepiej by było gdyby odeszła, bo jej pieniądze już są kością niezgody. Gdybym miała dzieci może w tym dniu przyjechałyby do mojej mamy? A tak mama sobie sama kupiła żółte tulipany z tej okazji. Dzisiaj to też dzień wyroku dla Oli o obecności lub nie genu raka w jej organizmie. Ciężko na samą myśl!
Człowiek myśli, Pan Bóg kreśli
Byłam na portalu randkowym, ale nie skorzystałam. Nie chcę nikogo poznawać, wysilać się, chciałabym by poprostu był. Poznawanie osoby może być przecież fascynujące! Może coś schrzaniłam w młodości, że dzisiaj nie mam przyjaciół, ale w sumie jestem dumna z tego, że pracowałam, przez chwilę łączyłam studia z pracą. Paradoks jest taki, że nie piłam, nie ćpałam, nie paliłam, a dorobiłam się choroby. Postawiłam na niezależność, a jestem w 100 procentach zależna. Człowiek myśli, a Pan Bóg kreśli! Tata przestał się obrażać o zdjęcia. Za 1,5 godziny pójdę mu je wydrukować.
poniedziałek, 20 stycznia 2020
Chcę wsparcia, a nie obsługi
Obcieli umowę zlecenia. Zostaję w Solidzie, będę też dalej chodziła do skarbca. Dzisiaj w pracy byłam gotowa odejść. Ale strach przed tym, że mogłabym być wogóle bez pracy i radość, że dostanę 70, a nie 37 zł mnie powstrzymała. Zapragnęłam spotkać się z Robertem. Ale realia seksu partnerskiego opowiedziane na internetowym stand up-ie uświadomiły mi, że seks bez miłości to głupie. To obsługa, a nie dawanie i branie. Czasem dopuszczam w sobie tą myśl, że chciałabym mieć swojego mężczyznę. Ale nie będę szukać, nie będę też wchodzić na serwisy randkowe. Będzie jak jest.
czwartek, 16 stycznia 2020
Umowa zlecenie
Martwię się, bo mają obcinać umowę zlecenie. Wiem, że nie chcę zmieniać pracy. Jeśli tak się stanie, to na oszczędnościowe będę mogła przelać 100-200 zł miesięcznie. Może dobrze, że mam taki zapas mgiełek i perfum, bo nie będę mogła kupować Avonu.
środa, 15 stycznia 2020
Po kinie
Wróciłyśmy z kina, byłyśmy na "Mayday". Dopiero przy wyjściu z kina pomyślałam, że kiedyś już nie będę chodzić do kina. Z żalem. I że chciałabym na emeryturze być tak żywa i sprawna jak mama. A teraz tak myślę, że po co? Jeśli będę bez mamy i bez Oli, jeszcze u Edy w domu, to po co? Bo trzeba. Myślę, że odnajdę sens. Czekam na decyzje centrali czy obetną umowy zlecenia. Myślę, że to rozpuścili sami pracownicy.
niedziela, 12 stycznia 2020
Nie jest lekko
Pisałam przez 2 dni. Ale gdy przeczytałam kawałek książki Michalak, to poczułam jaka ta moja książka jest ciężka i ponura. Przestałam. Jest niedziela. Za pół godziny mama wróci z kiosku, a Ola robi papiery. Wczoraj planowałam odejście z Solidu ze względu na planowane obcięcie umów zlecenia. I tak zostanę. Mam smutny nastrój, zażyłam Setaloft, byłam z psami, wywietrzyłam pokój i przez chwilę było lepiej, ale teraz znów smutek. Na WOŚP przelałam tyle ile miałam na koncie 50 gr. Na więcej mnie nie stać. Wyślę jeszcze płatnego sms, bo tyle mogę dopłacić do rachunku za telefon.
wtorek, 7 stycznia 2020
Książkowe plany
Dzisiaj poczułam potrzebę pisania książki. Jeszcze z tego nie zrezygnowałam. Ale myślę, że tak naprawdę wenę i prawo do pisania o uczuciach dostanę, gdy przeżyję coś, co mnie poruszy. Jeszcze nie czas. Dzisiaj chęć do pisania uciekła, gdy nie zadziałał internet na laptopie
poniedziałek, 6 stycznia 2020
Ja i Kościół
Nie chodzę do kościoła, bo przypomina mi on moją ucieczkę z domu, w czasie zaognienia choroby. Mam problem by koło tego kościoła wogóle przejść. Nie wierzę w kościół, w księży, w sakramenty. Może to komuś potrzebne, ale mi nie. Dawniej chciałam spotkać księdza, który okazałby się moim przewodnikiem duchowym. Czas nmijał, a ja nie znalazłam i nauczyłam się żyć bez takiego wsparcia. Nie zieję nienawiścią do księży, tak jak Kinga (ze skarbca), są mi głęboko obojętni. Dla większości z nich to zawód, a nie powołanie.
Czy zwierzęta robią szum wokół swojej śmierci?
Czytam "Promyk słońca". Tak, ja też kiedyś zachowywałam się równie po szczeniacku obwiniając mamę o szpital, chorobę. Nie jest temu winna. Nie jestem też temu winna ja. Los odebrał mi to, co było dla mnie cenne, tak jak ja odbierałam klientom kantoru coś cennego. Bo za pieniędzmi stoją ludzie i tego nie wolno zapominać. Tak zapamiętam kantor do końca mojej drogi zawodowej. Przynajmniej powinnam. To, gdy zapalałam świece i to, gdy kupiłam i sprzedałam falsy. I to gdy mama zawiozła mnie na lotnisko po klucze i dni na Rynku i godzenie uczelni z pracą. I to jak nie wyszłam do oszusta i to jak zagrał grajek w ostatni wieczór w kantorze. Wtedy, tam w tych kantorach stawiałam pierwsze samodzielne życiowe kroki. Teraz są one wspólne. Zrozumiałam, że dorosła nie musi oznaczać samej. Może to życie z bliskim jest nudne, ale nie czuje się wtedy jego gównianego smaku, jak wtedy, gdy jest się samemu! A to co złe wydaje się prostsze do pokonania. A gdy tracimy bliskich to wtedy naszym zadaniem jest trwać nadal. A gdy odchodzimy naszym zadaniem jest podziękować za życie i nie obarczać swoją śmietaną innych. Rodzimy się, żyjemy i umieramy sami. Czy zwierzęta robią wokół własnej śmierci szum? Nie, a przecież nie mają pewności obietnicy Boga, jak my ludzie!
Pierwsza książka w 2020
Pierwszą książką przeczytaną w 2020 jest "Gwiazdka z nieba" ze stosiku wstydu. Odrzuciłam "Aleksandrę", bo mnie męczyła, a mam ciśnienie by czytać własne książki. Ta książka nie ma przesłania. No może jedno: nie poddawaj się, musisz tylko przeżyć. I teraz tak myślę, że trzeba tylko dotrwać do śmierci. Potem jest już wolność, np. od myślenia, od odczuwania. Czy to będzie stan jak w filozoficznej obojętności? Wierzę, i to w "Gwiazdce..." widać, że jeśli Bóg posyła jakiś ból czy kłopot, to posyła też sposób na pokonanie go! Dzisiaj nie jestem pewna czy wiem jak pokonam moje, kolejne przeciwności, ale nie poddaje się! Chcę wierzyć, że ogrom obowiązków ułagodzi mój ból.
sobota, 4 stycznia 2020
Urodziny przyjaciółek
Kompletuje prezent dla Bożenki z okazji jej 56 urodzin. Może przesadzam, ale za wsparcie, którego mi udzieliła, chcę to zrobić. I jeszcze w lutym Monika. Co jej kupić?
Odkrycie
W cenniku cmentarzy krakowskich nie ma pochówku więcej niż jednej urny do jednej niszy. To oznacza, że nie zostaniemy pochowane wspólnie. I dotarło też do mnie, że po godzinie m będzie cisza w domu, już zawsze. Na szczęście obowiązki domowe, praca i pies lub psy zmuszą do życia, do funkcjonowania.
środa, 1 stycznia 2020
Smakowite życie
W "Aleksandrze" Matylda zapłakała za Julkiem dopiero po pogrzebie, w czasie porządkowania jego rzeczy. Powiedziała sobie wtedy, że zawsze będzie go kochać. Uświadomiłam sobie, że zawsze będę kochać mamę i Olę (i trochę tatę). Dotarło też do mnie, że czas i okrutny los może zabrać nam rodziców wcześniej niż przypuszczamy. Choćby odbierając im świadomość, tak jak jest to z babcią Irenką. Zrobiło mi się przykro. Chciałabym by moi bliscy, gdy nadejdzie ich czas, byli pogodzeni z życiem. By byli dumni z siebie. By byli świadomi i by choroba czy ból nie odebrała im godności i klasy. Teraz zastanawiam się jeszcze czy jestem pogodzona z życiem? Czuję, że się miotam. A niesłusznie. Mam dobre życie. Tak często narzekam na samotność i biedę, a tymczasem nie mam ku temu podstaw. Mam takie życie, jakie wymyśliłam sobie na progu do dorosłości. I nie chcę go zmieniać. Za całym tym pisaniem o godzinie m kryje się moja niezgoda na jakiekolwiek zmiany. Kocham mój świat. Chciałabym dalej iść przez to życie z pokorą, siłą do akceptacji zmian i wyzwań, z wiarą w ludzi i chęcią do przetrwania, do pokonywania problemów. Tak, mam chęć do życia. I to do tego stopnia, że gdy myślę jak wiele mogę stracić, to pojawia się we mnie bunt i zlość. Chciałabym wtedy odwrócić bieg życia, zamortyzować albo zapobiec złu. Ale teraz sobie uświadomiłam, że ja zawsze widzę sens życia. Nawet w kantorze walczyłam. Zawsze jestem zadowolona z życia. Zawsze odnajduję jakiś pozytyw. I dobrze. Szkoda że już 2020. Kolejny rok życia. Jeden rok mniej do przeżycia. Życia ubyło o rok. Smakowitego życia! Takie jest przesłanie na ten nowy rok. Raduj się, bo jest z czego! Nie marnuj kolejnego roku na gdybanie!
I to by było po postanowieniach
Monika skończyła wyklejać Wilki. Nie dajemy ich Adkowi, bo spodobały się Oli. Jednak zamówiłam Avon. Wykasowałam z kalendarza imprezy kulturalne. Byłam u Moniki, idę na nockę. Jutro o 11 po kod i popołudniu wyciągnąć szwy.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)