sobota, 23 grudnia 2017

Sernik, skarbiec i wózek, czyli przedświąteczny czas

Jutro Wigilia. Wczoraj byłam w pracy na popołudnie, ale poszłam dopiero na 17:00. Dzisiaj pieczemy z mamą ciasta, tzn piecze mama, a ja sprzątam w kuchni po każdym cieście. Trzeba zapamiętać, że to właśnie białka zawiązują w serniku ser. I nie można rozdzielać ilości z przepisu na te do sera i na te na pianę na wierzch ciasta, bo ser wyjdzie płynny. Mama zrobiła na spodzie z grylażowych cukierków. Kupiła kukułki i raczki i fisztaszki. Ale w zasadzie już wszystko gotowe. W domu jest tak dobrze. Takie dobro między nami, no może z wyjątkiem taty. Eda dzwoniła, nie gotuje i nie przygotowuje domu na gości, bo przyjechała do Krakowa, do galerii handlowej wymienić grę dla Adka. Pewnie skoro Piotrek krąży, to ona też chce. Ciekawe czy w tej sytuacji Adek zostanie po Wigilii w domu? Ola ma wolnych 5 dni, ja idę w II dzień świąt na noc. W pracy zgodziłam się być na zastępstwo do skarbca. Mam za to dostać dodatkowo 200 zł miesięcznie. Zobaczymy. Chyba jednak w styczniu z wypłaty sobie kupię wózek na kółkach. Znowu mam rundkę po bibliotekach. Czytam "Słodkie życie" na Legimi i książkę "Zostań ze mną". Żadna mnie nie porwała, mogą być.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz