Dziś Sylwester. O 7 miałam mieć zastrzyk. Okazało się, że otwarte jest od 8. Przechowałam się w McDonaldzie. Później okazało się, że pielęgniarka będzie od 16. Udało mi się załatwić, że do pracy pojadę na 17. Zjadłam obiad. I teraz dumam nad mijającym rokiem. To był rok zmian. Karuzela emocji. Rok progresu choroby. Bez mała rok pobytu w szpitalu. Wiem, że wrócę do Białego Domku. Wiadomo, przez nocki. Ale nie przez mamę. Jej mantra o poświęceniu dla domu nie działa już na mnie. Awantury z nią o moje prawa też nie. Ile zdobyłam, to zdobyłam. Straciłam rodzeństwo, czyli przyszłość. Ale odsuwam od siebie myśli o przyszłości. Moje życie się samo potoczy. I jest we mnie, Blogu, jedna zmiana: nie chcę już związku. Nareszcie mam Kogoś kto o mnie dba. Tylko o mnie, a nie przy okazji. Dziękuję Ci Tato. I ja codziennie zjadam 2 daniowy obiad, a Ola z mamą coś z przypadku. No i Blogu na koniec: to nie był rok bicia rekordu czytelniczego. Przeczytałam 10 książek. Zresztą nie zależy mi już na rekordach i zbieraniu stroniczek, chcę sobie od czasu do czasu poczytać. Będzie dobrze: sen, jedzenie, praca i relaks. I o to chodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz