czwartek, 28 stycznia 2021

To nie Bóg, to ja sama

 Kierowniczka Agnieszka powiedziała, że posiadanie męża i dzieci nie jest wyznacznikiem szczęścia. I tak dumam nad tym, bo dla mnie jest. I jeszcze jedno, gdy wracałyśmy z Olą ze spotkania w sprawie kredytu na mieszkania, Ola na widok ludzi idących do kościoła powiedziała, że to sposób na życie, że usprawiedliwia się wszystko hasłem "Bóg tak chciał". A przecież ja tak rozumuję. Co doprowadziło mnie do choroby? Nieodpowiednia praca, nadmiar obowiązków, przerost ambicji, poluzowanie kontaktów rodzinnych, samotność. To wszystko zrobiłam sobie sama. To z genami dało chorobę. Czyli moja młodość była brzemienna w skutki. A wracając do posiadania rodziny własnej. Gdy masz ludzi wokół siebie łatwiej być szczęśliwym. Może dlatego mimo że nie chcę kupuję te mieszkania. Na pewno celowe wydawanie pieniędzy ma sens. Ale wyprowadzka jest błędem. Niezależność to marzenie Oli. Tyle tylko, że mama powinna dostać spokój od taty. I własny pokój. Jeśli jestem pojedyńcza to na skutek decyzji własnej. Wolałam wygodną, pewną codzienność z rodziną niż ryzyko związku. To nie Bóg tak chciał, to ja mam co chciałam. A że teraz do mnie dociera jakie mogą być tego konsekwencje, to inna rzecz. Skoro już teraz odczuwam samotność, to kiedyś będzie to dla mnie bułka z masłem. Na wszelkie zgryzoty jest tylko jedno rozwiązanie: znaleźć sobie zajęcie by nie rozmyślać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz